sobota, 3 listopada 2012

Sobota.

6:13 rano.

Migrena z rana zawsze spoko. Zdycham tu, dajcie tabletki. W naszym domu nie ma tabletek, ponieważ dziecko ma dziwną skłonność do brania zbyt dużych ich ilości na raz.
6:51
Siedzę z kawką i słucham muzyki, przez którą chyba jeszcze bardziej pogarsza stan mojej głowy. Ale słucha się fajnie.
Hm, niektórzy dziwni ludzie twierdzą, że "muzyka jest bardzo ważna i ich życiu, wkładają słuchawki do uszu i zapominają o całym świecie, mają doły, po co im matematyka, mają muzykę, chodzą z tymi słuchawkami i pierdolą jak to kochają tą swoją muzykę i te swoje słuchawki". Jezu, nie mam nawet słów. Oh, fan muzyki, pan usiądzie.
Nie żebym sama nie lubiła sobie czegoś tam posłuchać, no ale bez przesady, nie chcę się żenić z muzyką, jak to niektóre dziewczyny na poziomie 2 gimy zawzięcie deklarują. Pewnie zostanę teraz zhejtowana (shejtowana,  whatever) i wszyscy uznają, że jestem płytka jak kałuża, jak ja mogę w ogóle coś takiego mówić, o jeju, nie słucham bardzo modnych teraz starych zajebistych zespołów, na stos ze mną, pewnie lubię Justina. Cokolwiek, jeśli nawet, to nie jest niczyj pierdolony interes. Ludzie są wkurwiający, pisałam już o tym? Powiedziałam co myślę, ciekawe co teraz.
Pierdolona lampka jebie mnie po oczach. Ba, nawet blask ekranu mnie irytuje. Ał, ał, ał.
Albo ludzie kochający konie. "Konie to moi przyjaciele, do pyska przytul konia, kocham konie bo one mnie rozumieją, jestem taka głęboka i wolna". Fajnie, okej, pogadać z koniem, przytulić się do konia, cokolwiek, ale napierdalać potem o tym 24/h, to już nie jest okej. "Moim najlepszym przyjacielem jest koń, tylko on mnie rozumie". Śmiechowe, większość moich koleżanek, które lubią konie same wyglądają, jak one. Poważnie, nie kłamię teraz. Eh, nie żebym miała coś do koni, kotów, mrówkojadów, ale serio, nie lepiej pierdolnąć się w łeb, zamiast robić sobie po raz któryśtam opis z imieniem swojego konia? Jeju. Ten świat schodzi na konie. Na niewyżyte i głębokie i niezależne klaczki, jacyś chętni?
Myślę sobie teraz, że błyskam inteligencją.
No nic, lubię sobie czasem od czasu do czasu powiedzieć co myślę, ot tak.
Dla równowagi, obronię Justina. Dżastin jest spoko, ma fanki, śpiewa sobie i gra na gitarze (?.. chyba, nie wiem) i to nie jest niczyj kurwa interes, co on sobie robi, jaki ma głos, jakie ma włosy, to jest taki sam człowieczyna jak my, tylko że ma pieniążki. Jak ktoś go sobie słucha to ave krzyżyk na drogę.
Ja pierdole, gazetki w stylu show, na żywo, z życia gwiazd. Ja pierdole.
Wojewódzki poszedł do sklepu, Mandaryna kąpie się w wannie (trochę nieaktualnie, no ale dobra, to tylko przykład) Farna przytyła, czy to koniec jej kariery, jejuuuuu. JAKI trzeba mieć iloraz inteligencji, żeby interesować się życiem ludzi z telewizora. Okej, jakby pisali o tym że ten wystąpi w jakimś filmie, to okej, no ale napierdalać o Grycankach, które są sławne bo są, to ojeju. Z politowaniem patrzę na ludzi których to obchodzi. Kristen zdradziła Roberta z jakimś tam kolesiem, czy Robert jej wybaczy. Jeśli nawet go zdradziła, to to jest JEJ sprawa , co najwyżej paru osób z jej otoczenia, ale nie sprawa połowy świata. Nie wiem, czy to ja jestem jakaś wybitna, niecodzienna, dziwna, cokolwiek, czy to ludzie są tacy głupi, żeby interesować się życiem osób, których nawet nie znają. Może i moje życie nie jest jakoś szczególnie pełne wrażeń, ale mi wystarcza. Nie mam potrzeby czytania o innych ludziach. Takie atrakcje tylko dla IQ >90.
Lubię sobie czasem napisać o czymś od rzeczy. Głowa mi zaraz pęknie.
Czy dzisiejszy dzień będzie dobry? Czy posprzątam, przejdę się, pouczę się. Czy znajdę motywację? Kto wie, kto wie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz