czwartek, 28 stycznia 2016

wtorek, 26 stycznia 2016

1.74 Wtorek

Nic nas tak bardzo nie okłamuje jak wspomnienia.

  Moje dni zlewają się w jedno nieskończenie długie przedstawienie, w którym przypadła mi rola drugoplanowej aktorki. Nie jestem już tak smutna jak zwykle, raczej zupełnie wyprana ze wszystkich uczuć. Gdybym miała brać do siebie wszystko, co mówią i robią mi ludzie, na których mi zależy, chyba musiałabym się zastrzelić. Wiem, że oni nie wiedzą, że jestem nadwrażliwa i że często ich słowa są dla mnie jak sztylety wbijane prosto w serce. Kombinuję i kombinuję jak tu najlepiej ukrywać wszystkie moje uczucia, ale wystarczy kilka łyków alkoholu żebym zaczęła niepotrzebnie otwierać usta, wpuszczając ich jednocześnie do środka. Jestem słaba, jestem coraz słabsza.
 Mam dwie niesamowicie ładne i przede wszystkim szczupłe przyjaciółki, przy których czuję się jak szara myszka. Jesteśmy jedynymi dziewczynami w naszej grupce i ciężko zaakceptować mi fakt, że one wychodzą na zdjęciach z imprez prześlicznie, a ja jak gruby paszczur. Wiem, że przez to moje szanse u chłopaków z paczki spadają do ok. -100 i niby jestem pogodzona z tym faktem, ale mimo wszystko to boli. Wiem, że brzmię jak osoba płytka jak kałuża, ale może taka właśnie jestem. W końcu wilczki są bardzo inteligentni i na pewno wygląd nie jest u nich sprawą pierwszorzędną, ale w kwestii charakteru dziewczyny także biją mnie na głowę. Nie wiem po co to wszystko piszę, chyba dlatego, że czuję niesamowitą satysfakcję z użalenia się nad sobą, a wolę nie robić tego w towarzystwie, żeby nie wyjść na jeszcze większą idiotkę aniżeli jestem. Właściwie użalenie się nad sobą to jedna z rzeczy która sprawia mi niesamowitą przyjemność i mogłabym to robić cały dzień, ale zwykle ograniczam się z tą czynnością do około godziny dziennie, żeby nie wpadać w głębszy kanion emocjonalny, niż aktualnie jestem. To właściwie komiczne/tragiczne, że najpierw sama wytykam sobie wszystkie moje wady i potknięcia, żeby później również sama się pocieszać. Lubię się krzywdzić, bo mam wtedy poczucie, że kontroluję swoje emocje, kiedy oczywiście tak nie jest. Jednak przeważnie wierzę w kłamstwa, które sama sobie sprzedaję; że jestem wartościową osobą, mam talenty, jestem mądra, zabawna, fajna, ładna i nie-aż-tak-gruba jak mi się wydaje. To oczywiście puste słowa, ale właśnie one sprawiają, że próbuję się starać naprawdę taką osobą być. Oczywiście to tylko czcze gadanie, żadne wysiłki nie sprawią, że kiedyś chociażby w połowie zbliżę się do ideału, który wykreowałam sobie w głowie.

Mądre plany:
1. dużo malować
2. pisać
3. dbać o włosy (olejowanie, skrzypokrzywa, od dzisiaj picie drożdży)
4. odżywiać się zdrowo
5. ćwiczyć i korzystać ze świeżego powietrza
6. nie wydawać pieniędzy na używki
7. nie wyzywać się w myślach, nie ciąć się (!!!)
8. znaleźć sens życia (niewykonalne)
9. być szczęśliwą (hahahahahahahahaha!!)
10. nie jeść po 20, spać w nocy
11. uczyć się angielskiego
12. dostać pracę


 


środa, 6 stycznia 2016

1.73 Środa

Si vis pacem, para bellum- Jeśli chcesz pokoju, przygotuj się do wojny.

 Rok 2015 przeminął w mgnieniu oka i zostawił za sobą z jednej strony pewnego rodzaju niedosyt, a z drugiej i tak przyniósł dużo więcej niż mogłabym sobie wyobrażać. Robiłam to co lubię najbardziej, czyli imprezowałam. W gruncie rzeczy wyszło mi to na dobre, bo nie myślałam za bardzo o tej sytuacji z K. chociaż kochałam go jeszcze dłuuugo po zerwaniu naszej znajomości. Myślałam, że poszłam dalej, ale na nieszczęście przed wakacjami (które trwały 4 miesiące) napatoczył się pan P. który przeżuł mnie i wypluł, ale przynajmniej dał kilka dobrych lekcji. Zdałam maturę, poszłam na studia, rzuciłam studia.
We wrześniu poznałam ekipę chłopaków, do których przywiązałam się jak szalona. Z jednym z nich moja najlepsza przyjaciółka ma właśnie romans hihi. Ja natomiast mam romans.. no cóż nadal z panem P. Ostatnio miał chyba dzień dobroci dla zwierząt, bo spędził u mnie noc(!). Nie wiem w sumie jak i czy w ogóle to komentować, nie mam pojęcia co mu strzeliło do głowy, ale opamiętał się następnego dnia i powiedział, że rzuca mnie( oczywiście nie jesteśmy razem, kolegujemy się) za dwa tygodnie. Nie wiem, dlaczego robi mi takie rzeczy, ale jedno dobre, że chyba nic w związku z tym nie czuję. Mam nadzieję, że nie, bo nie chciałabym wchodzić w 2016 z rozczarowaniem na karku. Jak potoczą się moje sprawy ze studiami- nie wiem. Po powrocie do Sopotu w przyszły poniedziałek zacznę szukać pracy przynajmniej na 2 miesiące, co mam nadzieję zakończy się sukcesem. Chciałabym pokazać rodzicom, że sama potrafię o siebie zadbać. W przyszłym roku zacznę nowy kierunek i po krzyku, a do tego czasu chciałabym zdobyć trochę doświadczenia zawodowego no i zrobić prawko.
 Za 3 miesiące kończę 20 lat. Cóż mogę powiedzieć.. to ostatni okres, kiedy mogę mówić o sobie, że jestem nastolatką. Z jednej strony to przykre, jednak pocieszam się faktem, że zmieni się tylko kartka w kalendarzu.
 Jeśli chodzi o dietę.. nie myślę o tym za bardzo, szczerze mówiąc. Wyglądam, jak wyglądam, czyli jak słonica przy moich dwóch przyjaciółkach z idealnymi figurami, ale skoro nie mogę tego zmienić dzisiaj czy jutro, to po co się tym zamartwiać? Małymi kroczkami staram się zmieniać moje nawyki tak, żeby schudnąć nie czując tego. Przede wszystkim piję dużo herbatek i jem same wysokiej jakości produkty. Nadal zdarza mi się skusić na słodycze, ale przecież nikt nie jest doskonały. Bardzo chciałabym zacząć regularnie ćwiczyć, póki co robię to tylko w zrywach. Co najśmieszniejsze, najprzyjemniej ćwiczy mi się rano zaraz po spalonym blancie :]
 Niedawno rzuciłam fajki. Tzn nie byłam uzależniona, ani nic po prostu nawet jakbym bardzo chciała, to nie mogę ich palić, bo mój organizm je odrzuca. To denerwujące, bo nawet gdybym chciała zapalić dla przyjemności, to nie mogę, bo od razu boli mnie brzuch czy coś w tym stylu.
 Święta bardzo spokojne, a sylwester spędzony z przyjaciółmi. Ostatnie czego chcę to czuć cokolwiek do P, Latający Potworze, daj mi siłę.