piątek, 2 listopada 2012

Piątek.

Hahahahahahahahahahah.

To jest tak tragiczne, że aż śmieszne, więc śmiejmy się z tego! Ja zacznę. Hahahahahhahahahahahahah ha.
Do rzeczy. Przez te dwa dni, a nawet trzy bo od środy wieczorem bez opamiętania i bez żadnych logicznych przyczyn, wpier-da-lam. Nie jestem nawet głodna. Kiedy czuję że robi mi się miejsce w żołądku po "uczcie" lecę po kolejny kawałek ciasta. Potrzebuję motywacji, albo kopa w dupę, cokolwiek, żeby tylko pomogło. Spokojnie mogę udawać kobietę w ciąży. Poza jedzeniem jest jeszcze opierdalanie się, subtelnie połączone z zerowym zainteresowaniem zbliżającymi się czterema sprawdzianami w przyszłym tygodniu i pełnym pasji oglądaniem trzydziesty raz tych samych filmów. Rewelacja.

Chyba nadeszła pora opamiętania.

Zacznę moją kochaną ABC od początku w poniedziałek. Mam zamiar przez te dwa dni jeść jabłuszka, których tak ostatnio mi brakuje i marchewki. Oby mi się udało. Musi mi się udać, muszę wstać, otrzepać dupę i iść dalej z uśmiechem i książką od francuskiego w ręce. Bo przecież nie mogę się dłużej marnować z tymi dwudziestoma kilogramami tłuszczu za dużo. Przez te trzy obżarstwa ważę teraz 63 kilo, o ile nie więcej. Boję się stanąć na wagę.
Jutro będzie lepiej. Zrobię sobie litr czerwonej herbatki, wezmę szybki prysznic i wskoczę do łóżka, by rano obudzić się 20 kilogramów lżejsza.
Muszę jutro wyjść z domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz