sobota, 9 lutego 2013

Sobota.


Miłość może uczynić Cię najszczęśliwszą osobą na Ziemi; sprawić, że z niecierpliwością będziesz wyczekiwać kolejnego dnia.
Jednak potrafi też wycisnąć łzy bólu; strącić Cię na dno rozpaczy. 
Zabija Cię zarówno wtedy, gdy Cię spotka, jak i wtedy, kiedy Cię omija.

Dzisiaj czuję się zdecydowanie lepiej. Cieszę się, że moja złość tak szybko przeszła.
W weekend mam tak, że lubię więcej zjeść. Tak więc dzisiejszy bilans jest trochę bardziej treściwy niż zwykle.
Śniadanie: trzy wafle ryżowe wieloziarniste + dwie łyżeczki dżemu truskawkowego.
Obiad: dwa ziemniaki, starta marchew,surówka z kiszonej kapusty i ok. dwie łyżki buraczków + oliwa z oliwek, na deser pomarańcza
Podwieczorek: owsianka na wodzie + banan + sok z dwóch małych jabłek i dwóch marchewek + kilka łyżeczek siemienia lnianego (swoją drogą jedzone prosto z woreczka smakuje trochę jak orzechy). Nie wiem czy zjem coś jeszcze. Chętnie zjadłabym ryż z sosem pomidorowym. Cóż, zobaczymy. Ćwiczyłam wczoraj. Muszę  wygospodarować sobie jakąś godzinę dziennie na ćwiczenia, bo zwariuję.
Nie mam dzisiaj żadnych głębszych przemyśleń. Prześladuje mnie opowiadanie które muszę napisać koleżance. Temat to "historia współczesnego Makbeta". Zupełnie nie wiem o czym mogłoby ono być. Macie jakieś pomysły? Powinnam ogarnąć w pokoju i odrobić lekcje na poniedziałek. Zacząć "Dziady".
Pewnie nie chce Wam się czytać o przebiegu mojego nudnego dnia. Opowiem Wam coś ciekawego. Ostatnio zaczęłam prowadzić zeszyt, w którym zapisuję moje wyobrażenie kolejnego dnia. Zapisuję jutrzejszą datę i po kolei opisuję wszystkie wydarzenia, które mogłyby mieć miejsce. To bezsensowne, bo zwykle i tak wszystko dzieje się zupełnie na odwrót, ale samo pisanie jest dość inspirujące, dlatego myślę, że warto. Nie mam pojęcia jak wpadłam na ten pomysł.
Hm, może napiszę jeszcze o mojej nowej "wielkiej miłości" i trochę o starej. Stara "miłość", Pan F, zaczął pokazywać się na przerwach z "dziewczyną". Gadają sobie. Na początku trochę się o to wkurzałam, ale teraz... cóż. Skoro F. jest idiotą i dogaduje się z jakąś laską, oznacza to, że ta laska też jest idiotką. Ave. Do tego ma połowę włosów czarnych i połowę tlenionych. Nie żebym była wredna, czy coś, ale: MWAHAHAHAHHA.
Moja nowa sympatia to Pan Ł. Tak, Łukasz, ma na imię Łukasz. Okej, więc Pan Ł. chodzi na mat-fiza, jest ode mnie starszy o rok. Zodiakalny wodnik, urodzony 26 stycznia,  numerologiczna szóstka, ma dwa lata starszego brata. Lubi jeździć na łyżwach, miał dużą imprezę osiemnastkową, ma słabą głowę, wyznaje ludziom miłość po alkoholu, nie ma dziewczyny. Boi się zagadać do osoby, która mu się podoba, jest zabawny, sympatyczny, ma oryginalne poglądy, jest lubiany i dziwny. Wiem to wszystko, mimo tego że on nie wie o moim istnieniu. Na dyskotece tańczył z jakąś laską, dobrze że nie poszłam. Poza tym podpierał ściany razem ze swoimi kolegami. Ah, własnie, cały czas chodzi ze swoim stadem. Dzisiaj rano dowiedziałam się że tamta dziewczyna tańczyła z każdym. Właśnie dotarło do mnie, jaka ze mnie idiotka. Zakochuję się, a kiedy ktoś pyta mnie czy chcę, żeby poznał mnie i mój obiekt westchnień, stanowczo odmawiam. Czego ja się, kurczę, boję. Przestałam się zachowywać jak baran, a zaczęłam jak ciota.

5 komentarzy:

  1. Hmmm, masz rację ta sobota jest taka jakaś fajna wszystko się udaje :)
    Trzymam kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A może kolejnym etapem będzie odważna dziewczyna, a nie baran czy ciota? ;>
    Ja na Twoim miejscu próbowałabym go jakoś poznać. To bez sensu siedzieć i patrzeć. A przecież ostatecznie jak wam nie wyjdzie, możecie zostać dobrymi kolegami... ::D

    OdpowiedzUsuń
  3. świetnie, rpofeslonajne napisane, bravo!:)

    U MNIE NOWY WPIS!
    ZAPRASZAM DO KOMENTOWANIA I OBSERWOWANIA! :-)

    figh-for-your-dreams.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Musisz go poznać. Porozmawiać. Dążyć do celi, a nie czekać - samo nie przyjdzie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Podoba mi się Twoje jedzonko weekendowe :3
    A może warto by głębiej poznać Pana Ł? Dlaczego by nie spróbować?

    OdpowiedzUsuń