wtorek, 6 maja 2014

1.52

Normalność jest iluzją. To, co jest normalne dla pająka, jest chaosem dla muchy. 


 Miło wrócić na stare śmieci. Nareszcie w domu.
 W ciągu kilku ostatnich dni trzymałam się kiepsko. Przyznaję się bez bicia. Pozwoliłam złym myślom wypełnić mi głowę, a samej sobie wskoczyć do studni czarnej rozpaczy.
 Na szczęście, trzymam linę. Dałam sobie po dupie, wzięłam się w garść i wszystko jest już na powrót w porządku. Maturzyści piszą swoje egzaminy, a cała reszta ma wolne. To ostatni długi weekend w tym roku szkolnym. Nie zmarnowałam go, bo dobrze się bawiłam. Przez ostatnie dwa dni przeszłam więcej kilometrów niż przez całe swoje życie. Muszę robić to częściej. Nic tak nie uspokaja człowieka, jak długa przechadzka wśród odgłosów przejeżdżających samochodów i ich oślepiających długich świateł ciszy, śpiewu ptaków i migotaniu świetlików (następnym razem wybiorę jakąś polną drogę, przysięgam).
 Czas na wyrażenie opinii. Człowieku, który masz monitor, jeśli definiujesz szczęście obecnością w swoim życiu jakiejś osoby, zastrzel się. Dziękuję.
 O czym to ja mówiłam? Ach tak, o długich spacerach. Jak wspomniałam, są fajne. Przespałam dzisiaj cały dzień, bo nie mogłam spać w nocy, kręciłam się tylko i myślałam, jakby tu skutecznie się ogłuszyć.
 Postanowiłam przedefiniować swoje cele i wartości. Myślę, że moje życie to chaos. Nie chcę robić polowy rzeczy które robię, a robię je,bo tak się przyzwyczaiłam. Jak ścianą o groch, poważnie. Nie zdecydowałam jeszcze, jaki jest mój ostateczny życiowy cel. Umrzeć? Zbyt emo. Być milionerką? Zbyt mainstreamowo. Zostanie królową świata też raczej nie wchodzi w grę. Podobnie jak uczynienie z Ziemi utopii. Kurcze, chcę zrobić coś dużego, tak, żeby pisali o mnie w podręcznikach do historii. Dobra, pomyślę nad tym innym razem. Na razie moim celem jest wyzdrowieć. Fizycznie. Czy psychicznie jest okej? Sama nie wiem. Teraz, kiedy zaakceptowałam rzeczywistość, w której przyszło mi żyć, jest mi lepiej. Pozwoliłam przeszłości odejść. Przeszłość jest jak kula u nogi. Nie mówię, że zrobiłam sobie pranie mózgu. Po prostu między wspominaniem pewnych wydarzeń, a życiem tymi wydarzeniami jest różnica. Przeszłość nie istnieje. Jeśli kurczowo trzymamy się przeszłości, nie dajemy żadnych szans teraźniejszości.
 Zapomniałam już o czym pisałam, znowu jestem zmęczona. Położę się spać teraz, to obudzę się z kurami i będę miała cały dzień na myślenie, jak tu się zorganizować, żeby przestać robić sobie krzywdę, a zacząć robić sobie dobrze (w przenośni, rzecz jasna).

2 komentarze:

  1. Miło się czyta. Też lubię długie spacery, można sobie wszystko przemyśleć.
    Zapraszam do mnie.
    udowodnieim.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba powinnaś napisać "grochem o ścianę"-Chyba ze napisałaś odwrotnie specjalnie
    P.

    OdpowiedzUsuń