poniedziałek, 5 maja 2014

czwartek, 2 stycznia 2014

Człowiek może postąpić dziesięć ra­zy źle, po­tem raz dob­rze i ludzie z pow­ro­tem przyj­mują go do swoich serc. Ale jeśli postąpi od­wrot­nie: dziesięć ra­zy dob­rze, a po­tem raz źle, nikt już więcej mu nie zaufa. 

 Moim marzeniem jest umrzeć w dniu osiemnastych urodzin. Dorosłość zaczyna wyciągać po mnie ręce, czuję to w kościach. Stawia na mojej drodze osoby, które myślą przyszłościowo. To smutne, że dzieci dorastają. Mówię, że nie mam czasu teraz. Później będzie gorzej, milion razy gorzej.
 Tak bardzo nie chcę dorastać, tak bardzo kocham osobę, którą jestem teraz, że nie wyobrażam sobie życia bez niej. Czytam bajki i rozumiem je. Rozumiem Alicję i Piotrusia Pana. Znajduję cząstkę siebie we wszystkich bohaterach każdej przeczytanej przeze mnie bajki. Zupełnie tak jakby były pisane pod moją osobę. Albo jakbym ja była stworzona na ich podobieństwo. Chciałabym w końcu napisać coś wartościowego, co ludzie będą czytać w dzieciństwie, dorastając i leżąc na łożu śmierci. Tylko tego pragnę, zostawić po sobie jakiś ślad.
Wiecie, normalność jest wybawieniem. Normalność jest lekiem na wszystkie choroby duszy. Wybierając normalność, wybrałabym życie. Wybierając życie w zgodzie z samą sobą, wybieram śmierć.
Chciałabym zamieszkać w dokładnie takim domku jak na zdjęciu. Szkoda, że to marzenie muszę wyrzucić do kosza. Nigdy nie będzie mnie na niego stać, bo nie staram się wystarczająco mocno. A nawet, gdybym się starała, po co mi jednej taki dom? Zgubiłabym się w nim. Umarłabym z samotności, a koty zjadłyby moje ciało.
Sylwester nie daje mi spokoju. Żałuję, że poszłam na strych z panem A. Jedyne, co tam robiliśmy to gadaliśmy, ale i tak wiadomo, jak to wyglądało. Powinnam za karę wbić sobie widelec w serce, żeby móc powoli się wykrwawić. Poczuć strach przed śmiercią, w ciszy odliczać godziny do końca. Będę się smażyć w piekle, dokładnie w piątym kręgu, za acedię.
Właściwie, wszystko mi jedno jak skończę. Świat beze mnie będzie dużo lepszym miejscem. Chociaż tyle mogę zrobić. Ukrócić sobie cierpienia, jednocześnie pozbawiając się szansy na szczęście. Bo widzicie, bywają momenty, w których jestem szczęśliwa. Szczęście nijak się ma do uczucia chronicznej pustki. Szczęście jest jak ogień, pali się przez chwilę, by po chwili zgasnąć. Naprawdę szczęśliwi są ci, którzy znaleźli sposób by ich ogień palił się cały czas. Żeby był ogień, musi być drewno. Szczęśliwi mają go całą piwnicę, ba, cały świat. Potrafią cieszyć się wszystkim. Ja tylko czasem znajduję suchą gałązkę. Z wypalonych gałązek buduję mój most, wiodący na drugą stronę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz