poniedziałek, 5 maja 2014

niedziela, 19 stycznia 2014

Każdy z nas szuka jakiejś ucieczki. Godziny wloką się jedna za drugą, trzeba je czymś zapełnić aż do śmierci. Zbyt mało jest rzeczy pięknych i wzniosłych, żeby się chciało człowiekowi pchać ten wózek. Każda rzecz po krótkim czasie brzydnie i obumiera. Budzimy się rano, wysuwamy nogę spod kołdry, stawiamy na podłodze i myślimy: kurwa, co by tu dalej?


Czas płynie powoli, a noce zdają się nie mieć końca.
 Najłatwiej jest mi nie myśleć o niczym. Dni stały się puste, jesień ustąpiła zimie. Na moje własne życzenie świat dookoła zamienił się w taniec odcieni szarości. Czasami miewam nawroty uczuć. Czasami mi zależy, jednak są to tylko krótkie sekundy, zbyt krótkie i zbyt ciche, by móc coś zmienić.
 W moim życiu nic się nie dzieje. Czasami mam wrażenie, że tylko stoję i przyglądam się decyzjom, podjętym za mnie gdzieś na górze. Dni zlewają się w jedno. Właściwie nie mam z czego budować wspomnień.
 Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że ja nawet nie chcę byś uratowana. Nie wpuszczam nikogo, nikomu nie pozwalam widzieć moich łez. To co mówię, jest tylko ułamkiem tego, co dzieje się w środku mojej głowy. Za murem jestem sobą. Jestem sobą tylko teraz, kiedy wpół do czwartej nad ranem obnażam moją duszę na blogu.
 Blogować zaczęłam dawno i właściwie zawsze dawało mi to poczucie bezpieczeństwa. Miło jest wiedzieć, że kiedy umrzesz, pozostanie po tobie jakiś ślad. Kiedyś ludzie pisali pamiętniki, teraz piszą blogi, czasy się zmieniają, a idee pozostają te same.
 Bo wiecie, w gruncie rzeczy dobrze jest pisać.Lubię usiąść czasem z zeszytem czy komputerem i zapisać kilka słów, tak prosto z serca, czy nawet nie z serca, ale z głowy, po prostu by nazwać jakoś to, co czuję. Dopóki czegoś nie nazwiemy, istnieje to tylko w naszym umyśle. Nigdzie nasze myśli nie są tak bezpieczne jak na papierze. Ludzka pamięć ma to do siebie, że lubi płatać figle, natomiast słowo pisane jest wieczne.
 Piszę sobie bez celu i bez ładu, tylko po to by pamiętać siebie. Przeminę, jak każdy. Ludzie się zmieniają. To co piszę teraz, za rok będę czytała z uśmiechem na ustach. Kto wie, jak w ciągu roku zmieni się moje życie? Może wygram w lotto i dokładnie za rok będę piła drinka z kokosa zawieszając wzrok na zachodzącym słońcu, gdzieś na Karaibach, gdzie zło mnie nie dosięgnie.
 Krótka refleksja dni minionych: czasami desperacja wygrywa. Poważnie, ostatnio gdzieś, hen w moim otoczeniu miało miejsce urocze zdarzenie, które nie powinno mnie obchodzić (poniekąd ze stronami zainteresowanymi ni jednego słowa w życiu nie zamieniłam) ale z racji tego, że moje życie jest nudne jak flaki z olejem, musiałam poszperać trochę i zobaczyć co w trawie piszczy. Mówić i myśleć, jak wiadomo, mogę sobie różne rzeczy, jednak to co mnie dziwi to fakt, że upór nawet w tak prozaicznej i wymyślonej kwestii jaką jest miłość (czy jak to tam ludzie nazywają) może doprowadzić człowieka tam gdzie chce się znaleźć. I nie trzeba nawet specjalnie się starać, wystarczy trąbić na prawo i lewo o swoim złamanym sercu i pisać depresyjnego bloga, a po pewnym czasie wszystko się układa i sen się spełnia. Szkoda, że moje życie nie jest takie różowe, a może jest, tyle że jeszcze tego nie wiem.
 Może zacznę pisać jakąś odę do pieniędzy, czy idealnego wyglądu. Koniec z sarkazmem, lubię tak jak jest, lubię trochę się gubić i nie mieć kasy, bo prawda jest taka, że to nie wygląd, czy pieniądze są najważniejsze, tylko najważniejsze jest to, by zachwycać się życiem, takim, jakie jest, nie ważne czy jestem tutaj czy na Karaibach i czy piję zwykłą mineralkę czy drinka z parasolką. Szczęścia nie da się kupić, chociaż wiadomo, że dużo lepiej płakać w mercedesie niż w maluchu, ale co ja tam wiem.

 Stukam sobie w klawiaturę co mi tam ślina na język przyniesie i lubię być teraz, istnieć w tej sekundzie. FSM muszę w końcu zacząć pisać książkę. Zawsze mówię że zacznę, piszę że zacznę i w sumie jestem z moją książką w tym samym miejscu gdzie byłam 18 lat temu, kiedy diplodoki chodziły jeszcze po Ziemi i nie w każdym domu był komputer. Odwlekam w czasie ten piękny moment w którym otworzę nowy dokument i po prostu zacznę pisać, bo boję się oceny społeczeństwa i czekam aż będę wystarczająco gotowa i mądra, a tak naprawdę już jestem gotowa, a tak mądra jak bym chciała, to nie będę nawet na milion lat, więc właściwie dupa z tym i chodźmy się wszyscy najebać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz