poniedziałek, 5 maja 2014

piątek, 28 marca 2014

Martwe liście, które leżą na trawniku, kiedyś posiadały drzewa, w których pokładały swą nadzieję.

Kiedy byłam prawdziwą dziewczynką, ludzie kochali mnie, niezależnie od tego jak zła byłam. W gruncie rzeczy byłam zła, bo uważałam innych za gorszych od siebie, ale jakoś z wiekiem mi przeszło. W biegiem czasu dowiedziałam się że nie jestem najlepsza, najsilniejsza, najmądrzejsza i najpiękniejsza. To, co miałam od zawsze, inni zdobyli ciężką pracą.
Skoro inni byli od dziecka przyzwyczajeni do pracy, kiedy ja trwałam w przekonaniu, że to co mam, po prostu mi się należy, to chyba nie dziwne, że sobie teraz nie radzę.
Jak to zwykło bywać w statystycznym życiu, rzeczywistość wbiła we mnie swoje pazury i od tego czasu nie robię nic, poza leżeniem i modleniem się o śmierć. W gruncie rzeczy, dobrze mi z tym. Ustawiłam się chyba najlepiej jak to tylko możliwie, bo na co dzień nie prowadzę raczej życia ofiary losu. Właściwie, żyje mi się świetnie. Mam co jeść, mimo tego, że jeść muszę bardzo we własnym zakresie, bo w moim domu wszystko gotuje się z mięsem. Mam gdzie spać, śpię nawet lepiej niż przeciętny obywatel, bo mam dla siebie całe podwójne łóżko. Najlepsze co mam to przyjaciele i rodzina. Gdyby nie moi przyjaciele byłabym już najpewniej martwa. Rodzicom jestem wdzięczna za to, że nie decydują o moim życiu. Jakby mieli spełniać na mnie swoje aspiracje to specjalnie wypadłabym z wózka pod samochód, słowo daję. No, ale udało mi się. Co więcej, mam też szczęście w życiu. Takie typowe szczęście. Większość przewinień uchodzi mi płazem, a to co do tej pory osiągnęłam jest wynikiem fuksa i odrobimy, naprawdę odrobimy starań z mojej strony. Nie zdziwię się, jeśli pewnego dnia wygram w totka, bo jestem szczęściarą.
Trwam sobie w takim stanie już ładnych parę lat i robię co w mojej mocy, by już zawsze wszystko było różowe. Nie pragnę niczego więcej ponad to co mam. Obejdzie się. Przez długi okres czasu, myślałam, że do pełni szczęścia brakuje mi już tylko miłości. Teraz wiem, że miłość nie jest mi pisana. Kiedy kocham, cierpię. Miłość, chociaż na początku powoduje euforię, później staje się uciążliwa, jest jak kamień u nogi. Kochałam wiele razy i kochałam mocno. I chociaż było to za każdym razem platoniczne i egoistyczne uczucie, to czułam wszystko to, co czuje zakochany człowiek. Miłość była moim narkotykiem.
Teraz jest dobrze. Teraz nie muszę kochać, żeby czuć, że żyję. Zobaczymy jak długo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz