Nowa ja! oto nadchodzę.
(nagły przypływ motywacji zostawił na plaży mojego życia kilka nowych i jak najbardziej pozytywnych zasad)
1. Każdy dzień zaczynam od śniadania, ćwiczeń i szklanki wody.
2. Nie mam czasu na jedzenie. Jestem zajęta. Muszę się uczyć, muszę ćwiczyć, muszę być idealna.
3. Dbam, przejmuję się i rozmawiam z moim wrzosem Kacprem. Wczoraj kupiłam w Tesco wrzos. Dałam
mu na imię Kacper, bo ładne imię.
4. Noc jest od tego żeby spać i pisać bloga, nie żeby jeść i uczyć się.
5. 30 minut na dworze dziennie, codziennie. (nie, dojście i przyjście do szkoły się nie liczą)
6. Szpagat! Zaczynamy na nowo. Do końca października jestem rozciągnięta do granic możliwości.
7. Więcej pisania i więcej myślenia.
8. Zakaz używania prostownicy!
9. Przyjemność i czerpanie radości z diety.
10. Absolutne zero uczuć, za to dużo, dużo grania. Jestem taaaka szczęśliwa i pełna optymizmu, że to aż
nielegalne.
Nowe cele:
Najważniejszy cel: Do końca września widzę mniej niż 60kg.
- 60kg
- 57kg
- 53kg
- 50kg
- 45kg
- 41kg
Twoje zasady same w sobie są idealne, tylko nie kumam z tą prostownicą ;) Bo co? Włosy się niszczą? Wolę zniszczone niż falowane, bo przy falowanych moja twarz od razu wygląda na grubszą.
OdpowiedzUsuńTak przytyłam, że aż boję się wychodzić z domu.
Zasady ustalone przez samego siebie są najlepsze*-* Chyba oboje nie lubimy narzucania przez innych zasad.
OdpowiedzUsuńBędę trzymać kciuki.
Ja wyłączyłam uczucia jakiś rok temu, bez nich mi lepiej. " 8. Zakaz używania prostownicy!" Tutaj bym polemizowała, wstajesz rano i wyglądasz jakbyś na głowie miała dzikie zwierzę... nie jesteś wtedy perfekcyjna. Raz na tydzień można użyć, przecież nic się nie stanie. Jeśli masz zniszczone włosy polecam Ci odżywkę z łożysk zwierzęcych, brzmi ohydnie, ale na prawdę działa.
OdpowiedzUsuń