poniedziałek, 24 września 2012

Poniedziałek.

Muszę się ogarnąć i przemyśleć kilka rzeczy.
1. Chłopcy.
a) Dać sobie spokój z chłopakami i zająć się nauką. (zalecane)
b) Tracić czas na bezsensowne przemyślenia w stylu "co by było gdyby..." wzdychać i wkurzać o coś, co nie         jest moim pierdolonym biznesem.
Wbrew zasadom logiki, niestety moja osoba skłania się ku odpowiedzi b.
2.Szkoła.
a) Ogarnąć się, grzecznie odrabiać lekcje zaraz po szkole, uczyć się. (zalecane)
b) Odrabiać lekcje po 20, nie uczyć się, liczyć na szczęście, przejebać liceum, w przyszłości kopać rowy.
I tutaj historia się powtarza. Analogicznie jest z dietą i zachowywaniem się przy ludziach.
Jestem beznadziejna. Wyrosło ze mnie rozwydrzone dziecko, które potrzebuje uwagi. Jakbym nie mogła zaszyć się gdzieś z książką od fizyki i uczyć się do przodu. Czemu tak trudno jest mi być perfekcyjną?

Bilans:
jabłko
grapefruit
1/2 talerza zupy warzywnej
paczka żurawiny
miseczka gotowanych kurek
2 kiszone ogórki

Po podliczeniu jakieś 600kcal, o ile nie więcej. Wybitnie.
Nie ćwiczyłam rano, po południu poszłam na spacero-jogging.Będę ćwiczyć jeszcze przed snem.
Eh, mam masę nauki. Jestem wykończona, a to dopiero poniedziałek.

3 komentarze:

  1. Skrzętnie to wszystko ukrywam, więc spokojnie. Nie wiem własnie czy abc czy sgd..

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię czytać twój blog. Mam podobny problem co ty, nie akceptuję siebie i uważam się za grubasa. dokładnie wiem co czujesz. Tylko ja nie umiem wytrwać w diecie. Zawsze jakos ulegam i zjem coś mega kalorycznego i potem wyrzuty sumienia.
    ]

    OdpowiedzUsuń