sobota, 17 listopada 2012

Sobota.

Kim jestem?

Nie potrafię się określić.  Coraz częściej zdaje mi się, że jestem po prostu hipokrytką. "Nie, nie chcę babeczki, weź te chipsy, dzisiaj tylko 200kcal". Te myśli codziennie pojawiają się w mojej głowie. Rano są silne i głośne, niestety cichną po powrocie do domu. Potrafię rzucić  się na jedzenie. Kiedy zaczynam.. po prostu nie jestem w stanie przestać.

Czas to zmienić.

Przepraszam, że nie pisałam przez ostatni tydzień, ale po prostu się wstydziłam. Zamiast ruszyć dupę i coś zrobić, wolę siedzieć cały dzień przed komputerem. I tak mija dzień po dniu, tydzień po tygodniu. Codziennie ta sama rutyna, codziennie utarty schemat. Nie chcę już tak żyć. Chcę spać w nocy, uczyć się zaraz po szkole, mało jeść i ćwiczyć chociaż pół godziny. Chcę odrabiać lekcje w dni, kiedy były zadane, codziennie powtarzać materiał, poprawić oceny, posprzątać  bajzel w pokoju, jak i w życiu. Nie chcę więcej marnować czasu. Pisanie z koleżankami? Po co mi to? Przecież widzimy się w szkole. Co daje mi codzienne marnowanie czasu? Przecież czas i tak upłynie, a to czy dobrze go wykorzystam, czy nie, zależy tylko ode mnie. To moje życie i tylko i wyłącznie ja powinnam decydować kim chcę być i co chcę robić. Nie moje lenistwo, tylko ja.

***

Zaczęłam trochę sprzątać. Nie opowiadałam co się u mnie działo przez poprzedni tydzień. W sumie.. nie pamiętam. Nic na tyle spektakularnego by wysilić się i to zapamiętać. Pustka. Wczoraj/dzisiaj byłam w kinie na maratonie zmierzchu. Zjadłam tam 6 sezamków, frytki i mini tortillę, paczkę laysów "stix". Dużą paczkę. I pół mega popkornu. Uznałam że raz mogę bezkarnie nawpierdalać się na noc. Z kina wróciłam około 9:30, spałam do 14:00 i od tej godziny nie zrobiłam w sumie nic. Sprzątanie-pisanie-sprzątanie-pisanie. Hm, nie powinno się robić dwóch rzeczy naraz.
Cóż, wychodzi na to, że dzisiaj zjadłam tylko mniej niż 500g marchwi.

2 komentarze: