czwartek, 8 listopada 2012

Środa.

Martwe liście, które leżą na trawniku
Zanim umarły posiadały drzewa, w których pokładały swą nadzieję. 

 Nie ma nic wyjątkowego w naszych tragediach. Mieliście kiedyś wrażenie, że spotykacie osobę która was dopełnia? Jakby była drugą połową Waszej duszy.
Potrzebuję trochę snu, bardzo długiego snu, trwającego już zawsze.
Postanowiłam, że umrę młodo. Już dawno, ale teraz jestem pewna. Liście zaczną opadać. Będę chodziła na długie spacery i czytała książki i ubierała ładne jesienne ciuchy i będę wyglądać pięknie kiedy siedząc na ławce w parku będę mówiła "miłego dnia" moim sąsiadom. Będę mieszkała w małym mieszkaniu na poddaszu, z widokiem na korony drzew i wschody słońca. I będę piła dużo herbaty i zawsze będę rozmawiała ze starszymi ludźmi i będę bardzo kochana i miła. Tak chcę spędzić resztą życia. Zaszyta tam, gdzie zatrzymał się czas. A potem spadnie pierwszy śnieg i umrę.

Nie boje się śmierci. Moja będzie spokojna i całkowicie zamierzona. Chciałabym pisać tak, żebyście mnie rozumieli. Niestety, nie potrafię. Nie chodzi o to że chcę się zabić, bo jestem nieszczęśliwa, wręcz przeciwnie, będę najszczęśliwsza mogąc patrzeć na spadające liście i słuchając melodii deszczu i czytając książki. I będę chciała, żeby to trwało już zawsze, ale to nie możliwe, prawda? Obiecuję, że umrę szczęśliwa.
Dzisiaj: wstałam o 4, pierwszy posiłek zjadłam o 15: pół serka wiejskiego i kluski z pomidorowej, potem poszłam spać, wstałam, zjadłam serek wiejski i 5 mandarynek.

Czas na naukę.

1 komentarz:

  1. Jak przeczytałam tą notkę, dostrzegłam swoją refleksję nad własnym życiem. To inspirujące i takie inne, piękne. Dodaję do linków.
    Zapraszam również do siebie:
    http://hungry-point.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń