piątek, 7 grudnia 2012

Piątek.

Chyba nie ma szans,  żebym zachorowała na uczucia.

 Najbezpieczniejsza dla mnie jest obojętność, nicość. Tylko dzięki temu mogę sobie spokojnie egzystować, bez      
żadnych ekscesów, porywów serca i tym podobnych. To jest proste. Nie darzę nikogo uczuciem. Nawet rodziców, ani przyjaciół, nikogo. Najgorsze chyba to się do kogoś przywiązać. Jesteśmy wtedy zdani na drugą osobę, uzależnieni. Kiedy ta osoba odchodzi, z jakiegoś błahego powodu, w stylu, załóżmy, "zakazu dziewczyny", nie ukrywam, że to trochę boli. Resztki uczuć wpakowałam w moją "przyjaźń" z S., która zakończyła się niezbyt ciekawie jakieś 9 miesięcy temu. Pozbierałam się we wrześniu, może trochę wcześniej. Ale przez długi okres czasu nie przyjmowałam do wiadomości, że nie piszemy już nocami i nie mówimy sobie "cześć" na przerwach. W sumie, to mi wystarczało. Wybaczałam mu wszystko, nawet tę jego przeklętą D. Ale zawsze wydawało mi się że jesteśmy po prostu ubraniami z tej samej sieciówki, że niby jesteśmy całkiem różni, ale jednak mamy jakieś wspólne cechy, znane tylko nam i nigdy nie wypowiedziane głośno. Bo to nie istniało. Po między nim a mną były tylko słowa, które nigdy nic nie mówiły. Wszytko było puste, pozbawione logiki i sensu. Szczególnie ostatni dzień naszej przyjaźni, która nie istniała, tj. 31 marca br, kiedy to obściskiwaliśmy się na imprezie. W sumie, to nazywam to obściskiwaniem, bo nie chce mi się nikomu tłumaczyć tego, co my właściwie robiliśmy. Po prostu zachowywaliśmy się jak para, ale nie taka z dyskoteki, tylko raczej ..eh trudno to określić. Zostawmy to tak, że po tym hm.. incydencie jego dziewczyna kazała mu zerwać znajomość ze mną. W moich wspomnieniach wygląda to bardziej dramatycznie, ale moje wspomnienia, nie mają prawa istnieć. To trochę zawiłe.
No nic, parę godzin temu umarł dziadek i teraz wszyscy w domu są smutni i wredni dla mnie, bo chciałam iść na koncert. Jestem taka nietaktowna, o jeju. Ludzie rodzą się i umierają, dorośli w moim domu chyba powinni to rozumieć. A przynajmniej się ogarnąć. Strata boli, ale czyni nas silniejszymi.
Okej, teraz czas na mój drugi świat.
------------------------------------------------------------------------------------------------------
Omg, omg omg, Złotowłosy nie nie jest w związku i szuka dziewczyny na studniówkę! Moja koleżanka mnie dzisiaj o tym poinformowała. Tak bardzo się jaram! Jutro pojadę do galerii i kupię najpiękniejszą sukienkę świata, a on się we mnie zakocha, po tym jak już mnie zaprosi, a wcześniej pozna. To będzie słodkie. Lubię Złotowłosego bo ma fajne włosy i czasem na mnie patrzy, co ewidentnie oznacza miłość! Nawet nie jem, żeby lepiej wyglądać w sukience.

Bilansz:
rano: czerwona herbata, trochę kakao od koleżanki
po południu: trochę frytek ok 1/4 serka wiejskiego.

Niezdrowo!
Dzisiaj widzę na wadze 60,0 kg.

4 komentarze:

  1. U mnie też zawsze wszyscy są smutni i wredni jak ktoś umarł, tak więc rozumiem.
    Na pewno w nowo kupionej sukience będziesz wyglądać ślicznie;)
    Całuję:**

    OdpowiedzUsuń
  2. "Po prostu zachowywaliśmy się jak para, ale nie taka z dyskoteki, tylko raczej ..eh trudno to określić." - miałam tak samo. Do teraz odczuwam pustkę. Byliśmy przyjaciółmi, ja właśnie takich akcentów znajomości nie rozumiem..teraz ON ma dziewczynę, ja jestem sama. Nie jestem wql. gotowa , aby być z kimkolwiek. Zniszczył we Mnie uczucia, które sam obudził. To było przykre i piękne. Teraz nie mam uczuć wql, po za wspomnieniami, które w głębi Mnie wyrażają za Nim tęsknotę. Najtrudniej właśnie jest myślenie o byciu z kimkolwiek. Wtedy? Jak najbardziej, Tylko On! Obecnie? To nie realne . Bilans ładny, pomijając frytki udam , że nie widziałam. No i Gratulacje 60kg! Jak, ja już bym chciała tyle mieć...:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja jestem przywiązana do rodziny. Ale to zanika, widocznie. Jednak zostają mi przyjaciele. Ale co to za przyjaciele, jeśli nie wiedzą jaka jestem na prawdę?

    Bilansik ładny

    Nie przejmuj się rodzicami! :)
    ~I.

    http://bycmotylem.tumblr.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. bardzo bym chciała tak umieć nic nie czuć:( zero uczuć = zero problemów
    rodzice po mimo tego że ich kocham doprowadzają mnie do furii często...
    bilans ładny :)
    pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń