Muszę jakoś rozplanować ten wpis, bo to co przed chwilą miałam było jakąś chaotyczną masakrą.
Święta.
Już po, ale temat chyba nadal aktualny. Także. Święta spędziłam w domu (dosłownie! do dzisiaj w ogóle nie wychodziłam na dwór). Nie ubierałam się, przez pierwsze dni spałam po 14 godzin dziennie i chodziłam z tłustymi włosami. Ogarnęłam się dopiero na Wigilię i od tego dnia jestem w miarę żywa. Ani razu nie byłam w kościele, co spotkało się z ogromną dezaprobatą taty (największego katolika ever) i ogólnym zwyzywaniem od antychrystów. Nie żebym brała to do siebie, czy coś. Opinia rodziców to ostatnie co mnie interesuje. I od razu mówię, że to nie jakiś głupi wyraz buntu, czy czegoś, po prostu moi rodzice są dosyć.. trudni. Nie są z tych co wspierają, dają dobre rady i bez kłótni potrafią mnie gdzieś zawieźć. Nie, nie. Okej miało być o świętach, jest o rodzicach.. (no same (sami?) widzicie. )
Dieta.
A raczej jej brak. Nie specjalnie unikałam świątecznego jedzenia, słodyczy i sernika (love), ale nie uznaję tego za koniec świata. Chociaż nie jadłam znowu szczególnie dużo, tylko raczej bardzo nieregularnie i przeważnie wieczorem. Nie ćwiczyłam w ogóle. Na razie nie myślę o tym, jak odbiło się to na mojej wadze.
Nowy rok.
Hm. Więc niedługo nowy rok. Jak uroczo. Spędzam go z przyjaciółką, na trzeźwo. Nie lubię włóczyć się po imprezach, a już w ogóle po imprezach, na których kończę z głową w kiblu na pół nocy. Nigdy więcej.
Zastanawiam się, czy nie postanowić sobie, żeby nie pić przez cały 2013. Wytrzymuję już.. jakieś 3 miesiące bez alkoholu i pełne 4 bez takiego poważnego upicia się. W sumie, nie wiem.. w zasadzie to nie mam nic do picia, czy tam nawet do nadużycia alkoholu, ale wydaje mi się, że już chyba wyrosłam z tych typowych dla nastolatków dzikich imprez. Za niecałe trzy miesiące kończę 17 lat, powinnam w końcu zacząć zachowywać się jak dorosła osoba. Tak, to chyba nawet ważniejsze niż abstynencja- zachowywanie się, jak przystało na siedemnastolatkę, nie jak dziecko. Bo zaczynam się ostatnio łapać na tym, że zachowuję się jak głupi bachor, nie jak poważny człowiek. Szczerze, to Złotowłosy (znany również jako Pan F.) właśnie dlatego uznał mnie za zbyt dziwną jak dla niego - paplam to, co mi ślina na język przyniesie, nie myślę i zachowuję sie jak dziecko specjalnej troski. Gdyby nie to, teraz pewnie wybierałabym sukienkę na jego studniówkę.(ad.1)
Aktualności.
Oho, syrena wyje. Ciekawe co się stało..
Najprawdopodobniej jutro pojadę do przyjaciółki i razem pojedziemy nosić na stoły na jakiejś imprezie. Fajnie. Przynajmniej będę miała jakieś zajęcie. Szczerze, nie lubię przez dłuższy czas siedzieć w domu i się
Znalazłam fajne buty do biegania. Tzn nie wiem czy są fajne, dobre, cokolwiek, po prostu mają szpanerską falkę na podeszwie i są różowe, a ja "szaleję" na punkcie różu.(ad.)2 Niestety, nie wiem, czy na razie je kupię, ponieważ zasoby mojego portfela pokryłyby koszt butów niemal "na styk", a szczerze mówiąc, te kilka dni przed świętami, kiedy nie miałam dosłownie grosza przy duszy były najstraszniejszą katorgą w moim życiu. Nie wiem, może tak już mam, że po prostu wariuję, kiedy nie mam żadnych oszczędności. Ta świadomość posiadania chociaż tych 50 dodatkowych złotych "na czarną godzinę" działa na mnie naprawdę bardzo uspokajająco. Tak wiec poczekam parę tygodni i dopiero wtedy zamówię moje buciki :3 (Chociaż, szkoda zmarnować taką ładną pogodę, bo tej zimy naprawdę wiosna w pełni.)
Okej, teraz czas na moje tajemnicze "ad". Chyba zacznę robić tak, że jeśli będę chciała powiedzieć o czymś później, bo w danej chwili nie będzie to w ogóle związane z tematem, będę pisała adnotacje.
Tak więc:
Ad.1. W sumie, to Pan F. zaprosił mnie na studniówkę i na sylwestra. Po kolei. Jakieś 3 dni temu siedziałam sobie spokojnie i słuchałam muzyki, aż tu nagle sms od "Gówniarz". Wyjechał z pretensjami, że nawet nie złożyłam mu życzeń, bla bla, no i doszło do tego, że zaprosił mnie najpierw na sylwestra, potem na studniówkę, a ja grzecznie odmówiłam. (EPIC WIN!). Teraz mogę umrzeć spokojnie, bo ktoś dorosły, zaprosił gdzieś takiego smarkacza, jak ja. Nie zgodziłam się z kilku przyczyn. Po pierwsze, jakoś nie mam nastroju na imprezy na których nikogo nie znam. Tak, nikogo, bo F. znam tylko z widzenia i sms'ów. Do tego dochodzi druga kwestia; otóż to, że duma nie pozwala mi iść na imprezę z kimś, kto uważa mnie za cyt. wariatkę. Dobra, nie ukrywam, że F. nadal mi się podoba. Tzn z wyglądu. Nie ma co się z tym kryć, jak dla mnie jest naprawdę bardzo atrakcyjny (a ja lecę na wszystko co sie rusza i ma długie blond włosy). Ale jest gówniarzem, nudziarzem, chamem i idiotą bez zasad i honoru. I hipokrytą. Zjebanego charakteru pod blond włosami nie ukryjesz. Ave. (Ale i tak się jaram, że ktoś mnie zaprosił, może jednak nie jestem aż takim paszczurem ;3)
Ad.2. Ohohohohoh, róż. Mój róż. Znienawidzony przez niemal wszystkie dziewczyny w moim wieku, bo jest cukierkowy, plastikowy i soł barbie. A ja już jestem duża i uważam że róż jest bardzo ładny, uroczy i dziewczęcy. Tak, lubię różowe rzeczy. Różowy aparat, różowy telefon i różowe buty do biegania są fajne. Większości z Was (może i nas) słowo "różowy" kojarzy się z "ładnymi" opalonymi dziewczynami z tlenionymi lub czarnymi, spalonymi włosami, mocnym makijażem i tyłkiem na wierzchu. Takie własnie osoby krzywdzą ten słodki kolor, sprawiając, że na chwilę obecną ma on rzeszę antyfanów.
Czuję się, jakbym była ponad to, ponad moich znajomych dla których różowy jest zarezerwowany dla plastików i pedałów. Lubię różowy i jestem z tego dumna!
(Eh, potem napiszę jeszcze o moim podejrzeniu borderline i wątpliwościach co do nowego pokoju, teraz dochodzi już piąta i chyba naprawdę powinnam się położyć. Dziękuję Wam za miłe komentarze i za to że czytacie mojego bloga. Sama osobiście czytam sporo motylkowych blogów, tyle że nigdy albo nie mam weny, albo czasu, by zostawić jakiś komentarz. Może to się zmieni? Zobaczymy. <ziew> To tyle na dzis.. na tę uroczą noc. Branoc :3 )
Ehh... Powiem Ci, że mam problem, bo mnóstwo komentarzy na temat tego kłębi się w mojej głowie i nie wiem czy wszystkie uda mi się przelać tak, żeby brzmiały z sensem :P
OdpowiedzUsuńCo do odrzucenia zaproszeń, to uważam że zachowałaś się BARDZO dojrzale, a to jest w cenie.
O diecie- nie myśl o kg, to były ŚWIĘTA i nie warto ich zaprzepaszczać, tylko dlatego że się odchudzasz-> tylko 3 dni, nie przytyjesz nie wiadomo ile, myślę... max 2. Mi udało się w ogóle nie przytyć ^^.
Ja planów nie mam i chętnie bym gdzieś poszła, więc sylwestra ciutkę Ci zazdroszczę.
A buty to świetny pomysł ;) róż to róż, lubisz go i świetnie :)
Zapraszam do mnie. Trzymaj się jakoś AVe
Oh, przeczytałam. Nawet tak miło siąść i czytać, jak nie ma nic do roboty.
OdpowiedzUsuńOdrzuciłaś zaproszenie? Łał, gratuluje. To musi być bardzo satysfakcjonujące.
Nowe buty? Też będę musiała sobie jakieś sprawić.
Róż? Zależy jaki odcień, jeśli o mnie chodzi ;) Ale to dobrze, że go lubisz :D
Mam nadzieję, że przez święta nic nie przytyłaś.
~I.
http://bycmotylem.tumblr.com/
Na pewno po świętach dużo nie przytyłaś.
OdpowiedzUsuńTeż się dobrze nie czuję jak nie mam kompletnie żadnych oszczędności. Mam nadzieję że nie będziesz musiała długo czekać na buty.
U mnie póki co wiosny nie ma, ale może będzie jeszcze:D
Trzymaj się kochana<3