poniedziałek, 31 grudnia 2012

Poniedziałek.




























Pora na podsumowanie!
Yeah. Może zacznę od aktualności. Wygrzebałam się dzisiaj z łóżka o 6:30.  Na śniadanie zjadłam trzy, małe kiszone ogórki i jajko na miękko. Do tego dwie zielone herbaty. Wczorajsza czekolada poszła w niepamięć. To aktualnie na tyle. Ah, nie. Zamówiłam buty do biegania, raz się żyję. Jest zbyt dobra pogoda, żeby tak po prostu siedzieć na tyłku.Jaram się tym bieganiem. Kocham biegać. Można się odstresować, posłuchać muzyki, dotlenić, same plusy. Noo i szkoda byłoby zmarnować tyle pieniędzy, na coś, czego nie będę używać. W sumie, cieszę się że kupiłam te buty. Wydają się dobrym pierwszym zakupem w tym roku. Zawsze lepiej kupić buty, niż czekoladę. A to że zostanie mi tylko parę złotych? Uzbiera się. Dostaję sporo kasy od rodziców, a w marcu i tak będą urodziny, więc pewnie znowu wpłynie jakaś gotówka (ad.1)

Okej, więc podsumujmy rok 2012. Co się działo? Spotkało mnie szczęście. Te kilka chwil takiego szczęścia, o jakim nie śmiałam nawet marzyć. Data 31.03.12 na zawsze pozostanie gdzieś w głębi mnie. Może z biegiem lat wyblaknie, ale wątpię żebym całkiem o niej zapomniała. Zawsze gdzieś tam będzie i zawsze będzie pulsować kiedy spotkam Pana S. lub znajdę się w którymś z "naszych" miejsc. Może i późniejsze wydarzenia trochę (żeby trochę!) wyprowadziły mnie z równowagi psychicznej i emocjonalnej, ale widać czas leczy rany. Teraz nie pamiętam już złych rzeczy. Czasem lepiej nie pamiętać.
Potem testy trzecich klas, koniec roku i wakacje. Przyjęcie do najlepszego liceum w mieście. Parę fajnych imprez.Usunięcie wszystkich wiadomości i numerów Pana S. Najgorsza wizyta u fryzjera EVER. Potem początek roku, poznanie najlepszej klasy, jaką kiedykolwiek miałam, mała znajomość z Panem F. i koniec roku. Cóż, ze względu na fakt "zbierania się" po Panu S. przez dobre 6 miesięcy, nie mogę stwierdzić że 2012 był dobrym rokiem. Przyniósł mi przede wszystkim rozczarowanie. Nie warto teraz zastanawiać się "Co by było gdyby". Ktoś mądry powiedział kiedyś, że przeszłość nie istnieje. To tylko nasze wspomnienia. Możemy je analizować, wyciągać z nich wnioski, ale nie możemy ich zmienić, wiec lepiej je zostawić.  Pozwólmy odejść wspomnieniom. Pora przewrócić kartkę, albo najlepiej- zacząć pisać nową książkę.

Co do moich postanowień na nowy rok.
Po pierwsze: biegać. Kilka razy w tygodniu znaleźć motywację, by podnieść tyłek z miejsca i chociaż to pół godziny spędzić na dworze. Popracować trochę nad sobą, nad swoją silną wolą i determinacją. Nie cofać się. Nigdy.
Po drugie, wiadomo, chudnąć. Znaleźć w sobie siłę, żeby nie zawalać. Żeby ćwiczyć i nie zastępować posiłków słodyczami.
Po trzecie: przejść na wegetarianizm, a potem na weganizm. Nowy rok zaczynam jako wegetarianka. Mięsko to kiedyś była żywa istota, która miała takie samo prawo do życia, jak Ty, czy ja.
Po czwarte: być silna. I fizycznie i psychicznie. Nie patrzeć do tyłu, nie rozpamiętywać. Dawać sobie radę.
Po piąte: żyć. Tylko raz jestem młoda, a za parę lat będę gdzieś na szczycie i nie będzie czasu, żeby szaleć, imprezować i zapominać o świecie. Teraz jest na to czas. Spać 8 godzin, jeść 5 posiłków dziennie, uczyć się w dzień, nie zostawiać rzeczy na ostatnią chwilę. Spoważnieć, dać się lubić i dać się kochać. Nie odstraszać. Być ciszej.

Pięć to taka ładna cyfra, więc niechaj zostanie pięć postanowień.

Słowem zakończenia: teraz ubiorę się, posprzątam, zjem drugie śniadanie i zacznę się uczyć. Amen.

Z tego wszystkiego zapomniałam o moim "ad". Otóż. Kocham pieniądze. Dają mi szczęście i bezpieczeństwo. Chciałabym dużo ich zarabiać i móc je wydawać. Nie jestem materialistką. A może jestem? nie wiem. Po prostu często spotykam się z czymś takim jak ogólnospołeczny hejt względem ludzi lubiących pieniądze i do nich dążących. Wierzę, że mówiąc, że pieniądze są dla mnie jedną z ważniejszych rzeczy spotkało to by się z ogólną odrazą i "aaah!". Sami przyznacie, tak jest. Od dzieciństwa wciskają nam kit, że pieniądze w ogóle się nie liczą, że liczą się miłość, rodzina. Okej. Ale tak było 200lat temu. Teraz żyjemy w trochę innym świecie i żeby utrzymać rodzinę potrzebujemy pieniędzy. Możecie się ze mną nie zgodzić, ale prawda jest taka, że miłością dzieci nie nakarmisz, nie zawieziesz do szkoły i nie kupisz im kurtki z Zary. No się nie da. I potem takie biedne dziecko jest wyśmiewane w szkole, bo jego starym nie chciało się zarabiać i teraz nie stać ich na ubranie dziecka.
Żeby nie było, nie wychowuję się w zamożnej rodzinie. Nie mam willi z basenem i I Pada. Nie jeżdżę na wakacje do Tunezji.  Ale nie pozwolę sobie wmówić, że pieniądze nie są ważne w życiu. Pieniądze dają możliwości. Pozwalają spełniać nam nasze marzenia. Wypełniają pustkę w życiu. Pieniądze dają nam wolność. A ja pond wszystko cenię sobie własnie wolność.

3 komentarze:

  1. Młoda jesteś, ale ładnie piszesz i niekiedy nawet bardzo mądrze. Przyjemnie się to czyta. Mam nadzieję, że w nadchodzącym roku spełnisz większą część swoich postanowień.
    W kwestii pieniędzy nie będę Cię ani trochę krytykować, bo .. myślę podobnie (jeśli nie tak samo ;)). Też od zawsze marzyłam o dojściu na szczyt, samodzielności (również finansowej), z którą wiążę niezwykle dla mnie ważną WOLNOŚĆ (bardziej duchową niż fizyczną). Z wiekiem niestety te "romantyczne" priorytety się zmieniają, ale nie jestem przecież dużo starsza żeby prawić Ci takie morały.
    3maj się, Mała.

    Ja w TEN świat chcę wejść od nowa, a ponieważ z przyjemnością czytam Twoje pięknie oprawione wpisy, to z pewnością, jeśli tylko czas pozwoli - w Nowym Roku będę tu zaglądać coraz częściej. Bonne année 2013, ma chérie :)

    bayaderka

    OdpowiedzUsuń
  2. No to życzę Ci, żebyś wytrwała w swoich postanowieniach :) Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!

    OdpowiedzUsuń
  3. Powodzenia w realizacji postanowień kochana;)
    Chciałabym żeby rok 2012 był dla mnie tak udany jak dla ciebie..
    Co do pieniędzy mam trochę inne zdanie ale nie będę wypisywać swojej obszernej opinii, zachowam ją dla siebie.
    Trzymaj się;**<3

    OdpowiedzUsuń