czwartek, 20 grudnia 2012

Środa.

Wszyscy umrzemy!
Zostały nam już tylko 2 dni, a właściwie dzień do końca. Nie żebym sie przejmowała, czy też wierzyła w koniec świata, ale mam zamiar ze wszystkimi się pożegnać i zazwonić do ludzi, żeby był fun. To będzie słodkie. 
Nie jedłam dzisiaj za dużo, jednak wieczorem trochę mnie poniosło. Rano zjadłam pół jabłka, natomiast moja kolacja to było tzw" wszystko po trochu", bo w sumie nie miałam ochoty na nic konkretnego, ale uznałam, że wypada coś zjeść. Jutro chyba nie zjem nic. Taka przed-końco-światowa głodówka. Chcę też założyć do szkoły zielone soczewki i wmawiać wszystkim, że zwykłe mi się skończyły. W sumie nie wiem po co chcę to zrobić. Chyba po prostu lubię grać. Kłamanie w jakiś pokręcony sposób sprawia mi straszną frajdę. 
Siedziałam dzisiaj na przerwie z L, jej przyjaciółką M i chłopakiem L.-M. Trochę to pokręcone. Po prostu siedzieliśmy i gadaliśmy, grubas i trzy patyczaki. Chłopak L jest naprawdę słodki i z wyglądau i z charakteru. Nie żebym na niego leciała, czy coś. Po prostu z L. zachowują sie jak przyjaciele, a nie miziają i obnoszą swoją miłością. Widać, że M. nie siada z nami wbrew sobie, nie z przymusu. Chyba on i L. są moją ulubioną parą. Zdecydowanie. 
M, przyjaciółka L. też jest bardzo fajna i miła. Lubi koty. I jest niesamowicie, niesamowicie śliczna. Naprawdę, jak dziewczyna z okładki, tylko że jeszcze lepsza. Lubię spędzać czas z tą trójką, bo dają mi motywację, by być tacy jak oni. Nie tylko chudzi, ale też rozbawieni, naturalni i szczęśliwi. 
Mam dzisiaj straszna fazę na Lanę Del Rey. Jest świetna, chociaż wykreowana. Jest ideałem, do którego warto dążyć
Zauważyłam w sobie zmianę. Zaczęłam się inspirować innymi ludźmi. Po 16 latach zdałam sobie w końcu sprawę, że wcale nie jestem najlepsza. Doszłam do wniosku, że czasem inni robią coś lepiej i warto brać z nich przykład. Kiedyś nie byłam taka, wiedziałam że inni są lepsi, ale zupełnie to olewałam. Zaczęłam też bardziej być sobą. Nie wstydzę się mojego gustu. Lepiej się ubieram, wyglądanie dobrze sprawia mi radość. Bardziej przejmuję się tym, co sobą reprezentuję. Ostatnio zaczęłam też bardziej zauważać innych ludzi. Jakbym otworzyła się na świat, na innych. Nie żyję już tylko moimi poglądami i marzonkami, znalazłam też miejsce dla innych. To takie dziwne. Przez tyle lat w ogóle nie doceniałam inych, traktowałam ich jak element otoczenie, nic poza tym. Ładnie się zaczełam nawracać- dwa dni przed końcem świata :)



3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. W sumie mógłby być ten koniec świata. Koniec męczenia się. Tylko chciałabym zdążyć powiedzieć paru osobom to czego nie odważyłam się teraz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Koniec świata? Przynajmniej nie byłoby wigilii w szkole :/
    Zielone soczewki!! <3 Kocham. Tylko na razie nie wiem, gdzie zamówić, żeby mnie nie wykiwali. Bo wiadomo jak to jest przez internet. I pasowało by, żeby w miarę tanie były.. :(
    Ja zawsze dorastałam w cieniu innych, więc wydawało mi się, że jestem gorsza. Teraz myślę, że pnę się do doskonałości, dzięki odchudzaniu.
    ~I.

    http://bycmotylem.tumblr.com/

    OdpowiedzUsuń