środa, 30 stycznia 2013

Wtorek.

Zanim groszki i róże pocałują się znów przez płot.

Chuda, chudsza, najchudsza, idealna.
Muszę iść do łóżka. 
Zamiast spokojnego wieczoru, miałam istne piekło, ponieważ dowiedziałam się że dzisiaj mamy sprawdzian i informatyki. Trochę umiem, a jak nie, to trudno. 
Nie chcę dzisiaj dużo pisać, chcę iść spać. Nie jestem śpiąca, ale muszę spać. Sen, sen, sen, sen.

Poszłam spać przed 22, wstałam o 5:30, powtórzyłam słówka na francuski, ubrałam się i umyłam. Musiałam wyprostować włosy, bo nie nadawały się do niczego. To pierwszy raz od kilku miesięcy. Wypiłam 1,5 szklanki soku, bo tyle właśnie wychodzi z dwóch marchewek, jabłka i pomarańczy. 
W szkole zjadłam małe, zielone jabłuszko. Dostałam piątkę z WF, za rozgrzewkę. To już druga w tym półroczu, pierwsza była za prezentację ćwiczeń na drążku przed grubasami osobami z mojej klasy. Widziałam pana F. Po prostu. Chyba jestem desperatką, czy coś. Nie ważne. Stał przy szafce i zdejmował kurtkę. O i widziałam go jeszcze w sklepie..chyba.. albo to było wczoraj. Lubię wycieczki do sklepu na długiej przerwie z moją przyjaciółką.

To jednak było wczoraj. 

Pamiętam, bo wczoraj ona kupowała batonik musli. Kazała mi za niego zapłacić, a ja dziwnie się czułam, bo byłam przekonana, że wszyscy w sklepie patrzą się na mnie z politowaniem i myślą "ona ma zamiar to zjeść?!". Szczerze, to najlepiej czuję się, gdy moje produkty na taśmie to jedynie woda i apap extra. 
Moja przyjaciółka kupuje zazwyczaj jabłko i ciemną bułkę, ja biorę jabłko i wodę. Czasem samą wodę. Albo samo jabłko. Zabawne, jeszcze nigdy nie kupiłam w tym sklepie niczego poza tymi dwoma produktami (noo, trzema, bo tabletki). Podobnie jak jeszcze nigdy nie kupiłam czekolady z automatu w naszej szkole. To byłoby dziwne. 
Czterdzieści osiem po. Muszę dowlec się do łóżka, zakopać pod dwiema kołdrami i kocem i umrzeć usnąć.
Na obiad zjadłam to samo co na śniadanie, czyli sok. 

ALE POTEM STAŁO SIĘ COŚ BARDZO, BARDZO ZŁEGO.
Zobaczyłam kukurydzę w puszce. Nie. Tak. Nie. Tak. Tak. Tak. Tak. Uznałam, że pół będzie na kolację. Co zamiast tego? Zjadłam całą jako niewiadomoco, a potem dodatkowo, jak na grubaskę przystało zapchałam się siedmioma ptasimi mleczkami. Nie przeklinać. Jestem.. nie wiem. 
Na kolację, którą oczywiście też musiałam zjeść (coby czasem tłuszczu nie ubyło!) miałam kawałek wędzonej ryby. Potem posprzątałam kuchnię i mój pokój. Odrobiłam lekcje, umyłam się, pobieżnie przeczytałam nauczyłam się na informatykę, biologię i fizykę, a potem zrobiłam 50 przysiadów. 
Teraz siedzę tutaj i coraz bardziej jestem na siebie zła. 
1000 brzuszków. Muszę. Teraz.

5 komentarzy:

  1. Nie jedz kukurydzy, ona jest genetycznie modyfikowana... Generalnie bardzo dobrze sobie radzisz, oby tak dalej. Pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co z tego, że jest genetycznie modyfikowana? :)

      Usuń
    2. http://www.prisonplanet.pl/nauka_i_technologia/nowe_badanie_gmo_szczury,p1462103932

      Smacznego!:)

      Usuń
    3. "• Szczury karmione kukurydzą GMO i śladowymi ilościami Roundup doznały poważnych obrażeń w tym organiczne uszkodzenia wątroby i uszkodzenie nerek."

      Między innymi to przeczytasz o ile w ogóle zrozumiesz tekst.

      Usuń
  2. Kukurydzę warto trzymać z poza zasięgiem wzroku, dużo kcal, dużo skrobii.
    Ryba to zdrowy tłuszcz, pomoże na skórę, włosy i paznokcie, a nie przytyjesz od niej 5 kg za jednym zamachem.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń