niedziela, 3 lutego 2013

Niedziela.

"Księżniczko! Jesteś arystokratką. Pamiętaj...musisz być lekka i zwiewna, by temu rycerzowi, który uwolni Cię z wieży, nie załamały się ręce...albo nie padła kobyła."

 Czwartek: 1000 brzuszków, 40 damskich pompek, 100 przysiadów.
Piątek: 200 brzuszków.
Sobota:Nic
Niedziela: jeszcze nic.
Chyba muszę na nowo zdefiniować moje cele. Cel pierwszy: do końca maja ważyć 45 kilogramów. Wówczas albo stopniowo będę zwiększać kaloryczność posiłków, aż dojdę do około 1500 kcal na dzień, lub będę odchudzać się dalej, do co najwyżej 41 kilo. Cel drugi: lepiej zorganizować sobie czas, systematyczniej się uczyć i codziennie sprzątać w pokoju. Porządek jest definicją kontroli. Poprawić oceny, osiągnąć średnią powyżej 3,5 na drugie półrocze. Cel trzeci: przestać marszczyć się bez potrzeby, bo od marszczenia ryjka robią się zmarszczki, a ja chyba nie chcę mieć zmarszczek, prawda?
 Na jutro: projekt na wok, na wtorek sprawdzian z historii. Właśnie skończyłam sprzątać pokój i teraz powoli popijam sobie zieloną herbatę. Bilans z dzisiaj: trochę makaronu, koktajl/mus bananowo-pomarańczowo-jabłkowy i trzy cukierki. Lepiej nie będę zamieszczała na blogu tego co zjadłam wczoraj, bo  mogłabym Was kochane za bardzo zgorszyć. Powiem jedno: dobrze nie było. Chyba też dodam taki boczny pasek z każdym dniem lutego i będę tam zaznaczała jak mi poszło. Z trzydniowej głodówki zrobiła się jednodniowa- piątkowa. Głodować mam jeszcze zamiar w czwartek- umówiłyśmy się tak z koleżanką. W sumie to mogłabym nic nie jeść też we wtorek- nie będę musiała się uczyć, bo w środę jedziemy z klasą do Poznania na wykłady. Jeszcze zobaczę. Nie planuję już nic nie jeść do końca dnia, na śniadanie zjeść mus z tego, co będzie w kuchni, na obiad wafle ryżowe lub miseczkę zupy, jeśli będzie jakaś przyzwoita i bezmięsna.
 Przestałam liczyć kalorie. Sam fakt, że jestem weganką, mocno ograniczył mój jadłospis( wcześniej pozwalałam sobie np. na serek wiejski), dlatego chyba nie ma sensu kierować się w wyborze produktów wartością energetyczną. Na dniach postaram się uzupełnić moje zapasy o marchew, a kiedy będę w Poznaniu powęszę za serkiem tofu (jeśli któraś z Was jest z Poznania, to bardzo proszę o informację, czy i gdzie w okolicach starówki mogłabym znaleźć ten serek). Mam zamiar zacząć brać olej z wiesołka w kapsułkach.
 Cieszę się że nikt w domu nie zmusza mnie do jedzenia. Mam totalny luz, jeśli czegoś nie chcę jeść- nie muszę. Mama ograniczyła przynoszenie do domu słodyczy i tego, czego nie chcę. Dostaję codziennie dużo kasy, bo sama kupuję sobie jedzenie. Nierzadko można mnie zobaczyć na peronie z dwoma kilogramami marchwi i bananem na twarzy. Mam ostatnio więcej energii, nie tylko fizycznej, ale też psychicznej. Czuję się zdecydowanie lepiej. I tego mam zamiar się trzymać.

1 komentarz:

  1. No to bosko! :D Ja jestem z pod Poznania .xd Ale niestety nie orientuję się, gdzie jest ten serek, ja tam tylko łazienki szukałam. xd a chu*owizna , jak byk, wszędzie płacisz. xd Cieszę się, że masz luuz , ja mam tak samo :) Dostałyśmy wolną rękę, czas to wykorzystać! Podziwiam za te ćwiczenia, aż Mi się w oczach zaroiło od tych liczb :O
    Pozdrawiam i Trzymaj się :**

    OdpowiedzUsuń