piątek, 2 stycznia 2015

1.65

 23 Wówczas król powiedział: «Ta mówi: To mój syn żyje, a twój zmarł; tamta zaś mówi: Nie, bo twój syn zmarł, a mój syn żyje». 24  Następnie król rzekł: «Przynieście mi miecz!» Niebawem przyniesiono miecz królowi. 25  A wtedy król rozkazał: «Rozetnijcie to żywe dziecko na dwoje i dajcie połowę jednej i połowę drugiej!»  1Krl,3,23-25

 Wiedziałam, że człowiek taki jak ja popełnia błąd zakochując się. Miłość, co to w ogóle jest. Boli mnie gdzieś w okolicach płuc, to pewnie przez narkotyki twarde, miękkie i al dente. Czy to wszystko to tylko zły sen? Czy kiedy się obudzimy będzie wiosna?
 Miałam ostatnio chwilę na myślenie i stwierdziłam, że warto będzie od nowego roku zapisać się na terapię. Zmiany, zmiany. Chciałam umrzeć, ale nie zdążyłam. Bolała mnie głowa. Tylko śmierć była tak naprawdę pewna.
 Ból nie daje mi spać, nie daje mi jeść. Nie mogę myśleć o tym. Nie mogę. Przypominać. Sobie. Czasami musimy spalić wszystkie mosty. Chociaż serce pęka, tak jest najlepiej. Będę się uśmiechać i patrzeć jak płoną. Bo co mi zostało? Nie mogę tu zostać. Jestem dla siebie najważniejszą osobą i nikt nie może mnie zranić. Sama siebie mogę tylko zranić. To moja żałosna, aczkolwiek inteligentna, wymówka na cięcie się. Po prostu nie umiem znieść bólu. Po prostu jestem masochistką i lubię jak mnie boli. Ale nie w środku, nie, nie, nie tak to działa. Nie będę się skazywać na piekło. Ból fizyczny to taka moja przystań. Dzięki niemu czuję, że nie jestem tak do końca martwa. To wszystko niebawem się skończy.
 Doprawdy, nie rozumiem. Chciałabym, ale kurwa nie rozumiem.
 Dlaczego nie mogę po prostu umrzeć, co to ma być. Byłabym lepsza bez tego świata.
 To już trwa tak długo, niedługo styknie rok. Przez ten czas bardzo wiele dla nas zrobiłam. Naprawdę bardzo się starałam. Nauczyłam się tak pięknie udawać, że wszystko jest ze mną w porządku. Nauczyłam się, że niejedzenie sprawia, że jest się piękniejszą. Nawet zaczęłam jeść mięso. A wegetarianizm był jedyną rzeczą, w którą kiedykolwiek wierzyłam. To była dla mnie naprawdę ważna wartość i tak boleśnie trudno było na powrót zacząć. Ale zrobiłam to, żeby nie myślał, że jestem popierdolona. Całe życie ustawiłam pod niego, całą siebie ułożyłam tak żeby tylko być wartą miłości. Pozwoliłam sobie na zbyt wiele. Pozwoliłam sobie na nadzieję. A przecież wiem dobrze, że w moim życiu historie miłosne pisze się łzami i rozczarowaniem. Jak mogłam myśleć, że tym razem będzie inaczej?
 Sylwester był gruby, spłacam go w ratach. Sala i morale są trochę zdewastowane, ale czegóż miałam się spodziewać? Chciałam po prostu wyjść i zabłąkać się gdzieś w lesie, ale musiałam zostać do końca i lśnić niczym gwiazda i dziękować za przybycie. Miałam poważną rozmowę, po której wywnioskowałam, że jestem zbyt dumna i mam zbyt wiele szacunku do siebie by zadowalać się jakimiś półśrodkami. Wolność albo śmierć. Kurwa.
 Co to w ogóle ma być, że ktoś mi będzie dyktował co mam czuć i co mam robić. Nie w tym życiu. Kurwa, trzeba być naprawdę wyjątkową i zajebistą osobą żeby mnie kochać. Wiem, bo sama kocham siebie. Czy ja jestem niewystarczająco dobra? O nie, to ja przytrafiam się innym, to o mnie pisze się wiersze. Gwiazdy świecą najmocniej tuż przed swoim upadkiem. Pokazać Wam jak się spada z dachu?

2 komentarze:

  1. Nikt nie ma życia usłanego różami. Każdy cierpi, ale nie każdy daje po sobie to poznać. I nie zawsze jest tak, że wszyscy rozumieją każdy ból. Nasz ból. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że codziennie spotykają się z kimś, kto miał lub ma myśli samobójcze lub depresje. Nie dajemy po sobie tego poznać, bo nie chcemy atencji. Kiedy raz otworzymy się dla człowieka i ten ktoś nas zawiedzie już do końca życia będziemy tłumić emocje, pozwalając na to, by powoli nas zabijały. I z tego nie ma wyjścia. Gdy słyszę słowa " miałem depresje ", to nie mogę. Z tego się nigdy nie wychodzi. Może być spokój na trochę czasu, ale koniec końców i tak kończy się z żyletką przy żyle albo pistoletem przy skroni. Psychologowie nie pomagają nam wyjść z depresji, tylko zapominać, że na nią chorujemy. Powoli i na ich sposób skutecznie. Ale nie na zawsze. To tak, jak z nowotworem. Wyleczy się jego skutek, czyli guz, ale powód zostaje w naszym ciele i w każdej chwili może roznieść się w całym organizmie. Tak samo z depresją. Można wyleczyć płacz i smutek na jakiś czas, ale tykająca bomba nadal zostanie w głowie, która w każdej chwili może wybuchnąć od myśli.
    Nie umiem ci pomóc, bo sama z tym walczę. Pamiętaj jedynie, że jestem dla ciebie w każdej chwili. I nawet jeśli nikogo fizycznie nie ma obok ciebie, nie jesteś sama.

    OdpowiedzUsuń
  2. Każdy ma problemy , małe czy większe. Niektórzy potrafią się z tego podnieść i iść dalej. Niektórzy sięgają po radykalniejsze sposoby. Żyletka, fajki, odchudzanie, alkohol, złe towarzystwo, które nakręca Cię jeszcze bardziej. Niestety ja też siedzę w tym po uszy od 2 lat, czasami przychodzą do głowy głupie myśli. Czy już nie jest na mnie czas? Ale nie, przecież nie mogę się poddać , dać satysfakcje innym z mojego potknięcia. Czekają na mój upadek, ludzie to wrednie świnie. Lubią patrzeć na ludzkie cierpienie. Pocieszają Cię, te ''najlepsze przyjaciółki'' , a wewnętrznie zacierają ręcę i cieszą się z każdej porażki. Rozumiem Cię , nie łam się.
    Oni na to czekają .
    <3

    OdpowiedzUsuń